wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział siódmy



    Zniecierpliwiona oraz osłabiona czekałam aż ktokolwiek, cokolwiek się zjawi by mnie zabrać z tego zimnego miejsca. Tęskniłam za swoim towarzyszem Raiso, nie widziałam go już z parę dni. Nagle usłyszałam odgłosy zza drzwi i chwile później były otwarte na oścież, twarz oświetliło mi jasne światło. Jakaś postać mężczyzny stała w drzwiach. Nie wiele myśląc puściłam się biegiem do wyjścia , daleko nie pobiegłam nawet jak na moje zdolności to był krótki bieg przed postacią osunęłam się na kolana ciężko oddychając gorset nadal ściskał moje wnętrzności utrudniając mi oddychanie. Postać się pochyliła, moim oczom ukazał się profesor Snape momentalnie stanęło mi serce… byłam w jego sypialni, gdyby nie to że fatalnie się czuję to moje policzki przybrałyby kolor dojrzałego pomidora.
-Co ty bezmyślna dziewucho wyrabiasz?!-Syknął.-Jako opiekun Slytherinu odpowiadam ze ciebie wiec jeśli umrzesz nie mam zamiaru tłumaczyć się twoim krewnym. Rozumiesz?- W dalszym ciągu mówił wrednym tonem.
-Czy mówi pan tak głośno mówić? Mam dobry słuch.
-Kolejny tydzień dla panny Rosselly  i -10punktów dla Slytherinu.- Wstawaj.- Podniósł mnie  jakbym nic nie ważyła.-Dasz rade dojść do stołu ?
-A w tej norze jest jakiś salon ?
-Aż tak bardzo nie możesz się doczekać kolejnych szlabanów ? Pytam się dasz radę dojść czy nie.
-Jeszcze na żadnym nie byłam to nie mogę odpowiedzieć . Oczywiście nie jestem taka słaba.-Puścił mnie zrobiłam parę kroków i bym poleciała gdyby mnie nie złapał szybciej, podniósł mnie i na rękach zaniósł do małego salonu tam posadził mnie na fotelu przy kominku.
-Skrzaty niedługo powinny przynieść coś do zjedzenia.-Jego zjadliwy ton na moment stał się prawie ludzki.-Możesz normalnie oddychać w tym czymś?
-Tak, póki nie biegam i się nie męczę. –Tyle wystarczyło by stanął za mną i silną ręką pochylił mnie do przodu jakby różdżką nie mógł go rozwiązać. Minęła chwila nim go rozwiązał a następnie go odrzucił na łoże.  Jękłam donośnie.-Czy naprawdę musi być aż 5tygodni szlabanów profesorze ?
-Jak tak bardzo chcesz to może być więcej, wyręczysz Pottera w czyszczeniu kociołków i resztę przygłupów.
-Są aż tacy źli?- Parsknął
-Źli? Pottera mają za takiego wspaniałomyślnego, na Gandalfa, za legendę ,panna wszystko wiedząca nie potrafi wysiedzieć na tyłku przez trzy sekundy bez tworzenia w pracowni huraganu od machania łapą, Wesley to najgorszy z Weasley’ów.- Nagle przed nami zmaterializował się skrzat domowy z tacą i jedzeniem.
-Palczatka przyniosła zamówione przez Profesora danie, Palczatka ma jeszcze coś zrobić panie?
-Nie, dziękuje. Wracaj do kuchni.- Do mojego nosa dotarł zapach czegoś pysznie pachnącego, brzuch głośno się odezwał. Snape, uśmiechnął się ironicznie. –Co się gapisz ? Zjadaj.
-A Pan nie je ?
-Zjem w swoim czasie.-Spojrzałam na danie i zobaczyłam tam kurczaka, momentalnie odechciało mi się jeść, lecz obok była sałatka ziemniaki i brokuły. Zjadłam wszystko prócz mięsa.
-A mięso ?-Pokręciłam głową.-Wegetarianka? –Pokiwałam.-Umiesz mówić ?
-Tak.
-W końcu. Trafisz do pokoju ślizgonów?                   
-Myślę że tak.
-Jak się czujesz?
-Grubo.
-Nie o to pytam, zawroty głowy, nudności?
-Nie.
-To wstawaj odprowadzę cię do dormitorium.-Posłusznie wstałam ale potknęłam się o sznurówki glanów i poleciałam na profesora Snape’a.
-Przepraszam.
-Jutro jak będziesz się źle czuła to idź do pani Pomfrey.- doszliśmy do kamiennej ściany.-Krwawy Baron.-Ściana ustąpiła ukazując pokój w kolorach zieleni i srebra.
-Dobranoc profesorze.-powiedziałam z lekkim uśmiechem i znikłam w ciemnym pomieszczeniu.
Światła były już pogaszone jednak ktoś a raczej ktosie były przy kominku, stąpałam cicho aby nikt mnie nie usłyszał. Cicho zbliżyłam się do kanapy a tam…
 Stanęłam jak wryta, jakaś dwójka osób zwyczajnie się pierdoliła przy rzeżącym się jeszcze kominku, miałam już dosyć na dzisiaj, tak to pewnie bym jakoś zareagowała ale marzyłam tylko o ciepłym łóżku i błogim śnie. Gdy byłam przy drzwiach to jednak zaklęciem posłałam średniej wielkości pająka na parkę. Idąc w stronę łóżka słyszałam wrzaski strachu, usnęłam w ubraniach z uśmiechem na bladej twarzy oczekując kolejnego dnia i spotkania się z Agnieszką oraz szlabanem ze Snape'em.
C.D.N
Ehh ja bardzo zaniedbałam opowiadania a najbardziej to ;c
Tyle opowiadań na głowie to chyba za wiele, lecz niech już będą jak są.
Ktoś to czyta jeszcze ?

1 komentarz: